Lasy Janowskie: Z dala od zgiełku

Jest takie miejsce gdzie asfalt się kończy, a zasięg się gubi. Gdzieś na pograniczu Lubelszczyzny i Podkarpacia. Choć blisko stąd też do Sandomierza. Nie ma tutaj tłumów. Ba! Nie ma nikogo. Jest tylko las i cisza, zakłócana jedynie przez śpiew ptaków.

Lasy Janowskie

Nooo…. zakłóca ją też bzyczenie komarów. Setek komarów. Tysięcy! Komarów, które zaskakują swoją obecnością na przełomie kwietnia i maja. Choć nie powinny, bo przecież w okolicy jest pełno stawów, w których okoliczni mieszkańcy wciąż hodują karpie.

Z dala od tłumów

Nie skupiajmy się jednak na tych złych rzeczach. W ciągu dnia, w świetle słońca, komary znikają. Można się rozkoszować niezwykłą ciszą i pięknem krajobrazu. W końcu można usłyszeć własne myśli na co dzień zagłuszane przez odgłosy wielkiego miasta. W końcu można przejść się nieśpiesznie, nie przepychając się przez dziki tłum. W końcu znaleźliśmy wspaniałe miejsce na odpoczynek. I to wcale nie tak daleko od naszego Krakowa!

Do Malińca dojechaliśmy w niespełna 3 godziny z przerwą na obiad w Stalowej Woli (nie polecamy). Miejscówkę polecił nam znajomy, który lubuje się w obcowaniu z przyrodą. Trafił w dziesiątkę!

Maliniec liczy ledwie parę domów. Leśny krajobraz poprzecinany jest licznymi stawami, dzięki którym fauna w okolicy kwitnie. Ciszę oprócz komarów przerywa rechot żab, pohukiwanie sowy, stukot dzięcioła. Na nielicznych słupach gniazda uwiły bociany. W ogóle ptactwo jest tu różnorodne i wszechobecne. Od kaczek i gęsi po drapieżniki, głównie rybołowy kołujące nad stawami w poszukiwaniu ofiar. Miłośnicy ptaków z pewnością znajdą w Lasach Janowskich zajęcie.

Lasy Janowskie

Nieoczywisty kierunek

My zaś szukamy spokoju i odpoczynku. Na majówkę, kiedy cały kraj ruszył do Zakopanego, obraliśmy nieoczywisty kierunek – na wschód. Zresztą chyba tylko tam były miejsca noclegowe w momencie, w którym się zdecydowaliśmy. Pogoda jak bajka. Krajobraz jak z obrazka. No i momentami nie ma żywej duszy. W zasadzie to nie powinienem o Lasach Janowskich pisać, by nikt się o nich nie dowiedział i byśmy mogli spokojnie do nich wracać…

Ten dość duży rezerwat (2 676,87 ha) łatwo przeoczyć. Kto bowiem zapuszcza się w te okolice skoro można jechać w Tatry, na Mazury, nad morze? Dla większości nigdy nie będzie celem samym w sobie. No i dobrze. Może zostanie w tym kraju skrawek niezabudowanego obszaru, niewyciętego lasu. Turystów też raczej brak asfaltu, brak zasięgu telefonii komórkowej i brak czegokolwiek nie przyciąga. I dobrze!

Wschód w Malińcu
Stawy w Lasach JanowskichŚcieżki między stawami są przyjazne wózkom

Lasy Janowskie i rezerwat Imielty Ług

A jak już się do Lasów Janowskich wybierzecie, zobaczcie koniecznie rezerwat Imielty Ług. Niesamowite, zarośnięte stawy. Strzeliste drzewa, torfowiska i żerujące na nich ptactwo. Wszystko bardzo zadbane. Drewniana ścieżka prowadzi nad torfowiskami, a szlak jest dobrze oznaczony. Najlepiej zostawić samochód od strony miejscowości Gwizdów i się przespacerować. Z wózkiem da radę 🙂

Spacer po Lasach Janowskich

Można też dojść od strony Janowa Lubelskiego, a konkretnie od miejscowości Łążek Garncarski. Ten słynie z wyrobów garncarskich jak sama nazwa wskazuje i paru rzemieślników tutaj jeszcze jest i zaprasza na pokaz i zakupy.

W pobliskim Janowie Lubelskim byliśmy tylko na chwilę, więc nie jestem w stanie wiele o mieście powiedzieć, ale przecież od miasta to my uciekamy.

Na łono natury, która jest tu dziewicza i na wyciągnięcie ręki. Można ją kosztować na rowerze (wytyczone są ścieżki), na piechotę, lub po prostu siedząc nad stawem i podziwiając bociany, gęsi, rybołowy. Nasłuchując rechotu żab. Tylko przed zapadnięciem zmroku trzeba się szybko zwijać przez te nieszczęsne komary…

Rezerwat Imielty Ług
Torfowisko Imielty ŁugTorfowisko w rezerwacie Imielty Ług