Bad Honnef i siedem gór nad Renem
No tego to się tutaj nie spodziewałem! Przecież to najbardziej uprzemysłowione i zaludnione miejsce w Europie. Tutaj miasto przechodzi w miasto. Tutaj mieszkają miliony ludzi. Te miliony ludzi posiadają miliony samochodów, nie wspominając o kolei, statkach, lotniskach itd. A jednak… przede mną rozciąga się zielony krajobraz. Zalesione wzgórza wznoszą się nad brzegami przepływającego doliną Renu. Nie wierzę własnym oczom.
Zielono mi…
Jako mieszkańcowi obrzeży Krakowa wciąż trudno uwierzyć w to, że w tak zaludnionym obszarze jest miejsce na zieleń. Tu w miastach są drzewa, a nad głowami rozbrzmiewa śpiew ptaków. A w Krakowie, jak wyjdę z klatki to tylko beton i beton…
Do Bad Honnef trafiłem przypadkiem. Nie wiedziałem wiele na jego temat, jechałem do pracy. Zresztą informacji o tych terenach jest jak na lekarstwo. Turyści tu przecież nie jeżdżą, bo niby po co? Mieszkańcy turystów też nie chcą, bo to tylko tłumy zakłócające spokój. Wikipedia wspomina o miejscowości w dwóch zdaniach.
Na szczęście za przewodnika mam tubylca (nie wiem czy jest żeński odpowiednik tego słowa). Za przewodnika i tłumacza, bo mój niemiecki leży i kwiczy, a bez tego trochę ciężko w tym rejonie. Napisy tylko w języku Goethego – w tym także menu w restauracjach.
Bad Honnef dla pieszych
Po Bad Honnef podróżujemy pieszo, bo to najprzyjemniejszy sposób. Samochodów nie ma i nie dlatego, że wjechać nie mogą. Mieszkańcy po prostu zostawiają je w domu i przesiadają się na rower. Ewentualnie spacerują, najchętniej wzdłuż Renu gdzie drzewa się zielenią, a powietrze czyste. I niech ktoś spróbuje im to miejsce zabudować!
W samym centrum uwagę zwracają głównie zabytkowe domy z murem pruskim, pięknie odnowione i odmalowane. Tworzą specyficzny, małomiasteczkowy, a zarazem trochę historyczny klimat. Skupione są głównie w najstarszej części miasta, ale pojedyncze można znaleźć w zasadzie wszędzie.
Nadrenia
Tubylcy głównie spacerują po wspomnianym już nabrzeżu Renu, którego fragment tutaj jest objęty ochroną. I całe szczęście, bo dzięki temu miejsce jest naprawdę przyjemne.
Na środku rzeki znajduje się wyspa, a na wyspie szkoła, do której można się dostać jedynie łódką. Rodzice odprowadzają dzieci i mogą być spokojni – na wagary nikt stąd nie pójdzie!
A na drugiej wyspie, po spacerze można usiąść w jednym z ogródków piwnych. Na szczęście połączona jest z miasteczkiem tradycyjnym mostem. Można usiąść i spróbować regionalnego piwa Kölsch z pobliskiej Kolonii. Smak taki sobie, ale okoliczności naprawdę przyjemne. A miało być przemysłowo i nieprzyjemnie.
Königswinter i Drachenfels
Miasteczko Bad Honnef najlepiej widać z platformy widokowej w sąsiednim Königswinter. Można wejść pieszo, spacerując z samego Bad Honnef jednym z wielu szlaków. Można też wjechać zabytkową kolejką linowo-torową (koszt 10 euro). I stąd właśnie rozciąga się przede mną wspomniany już zielony krajobraz, na który nie mogę się napatrzeć.
Lokalni nazywają to miejsce Siedmioma Górami, choć są to bardziej niewysokie pagórki. Wysokości i postury dodaje im trochę meandrujący w dolinie Ren. Rzeka od zawsze była źródłem życia regionu. Do dzisiaj jest wykorzystywana jako szlak transportowy – alternatywa dla kolei i autostrad.
Wzgórze, na którym jesteśmy zwie się Drachenfels, czyli Smocza Skała (nic wspólnego z Grą o Tron). Na jego szczycie znajdziemy ruiny średniowiecznego zamku. Miejsce jest popularne wśród turystów (no dobra… niemieckich turystów… ok emerytów) ze względu na osobę Konrada Adenauera. Kanclerz RFN i jeden z pomysłodawców zjednoczonej Europy miał tu swój dom, do którego pielgrzymują dzisiaj Niemcy. Moja przewodnik mocno się zdziwiła, że w ogóle znam to nazwisko… zastanawiam się czy Adenauer rzeczywiście potrzebuje w Polsce przedstawienia? Mam nadzieję, że nie.
A jeszcze wracając do naszej platformy widokowej na Smoczej Skale… widać stąd także pobliskie Bonn. Miasto, dość duże, gubi się między drzewami i jest to naprawdę zaskakujące (przypominam – mieszkam w Krakowie). I Bonn jest moim kolejnym celem, i kolejnym niemieckim miastem, które mnie zaskoczy… ale to już historia na osobny post.