Błękit wody rozbijającej się o ciemne skały. Tak jest na końcu świata… no… może tylko Europy. Ale na pewno na końcu lądu. Cabo Sardão to przylądek na wybrzeżu Portugalii. Piękny, bezludny, spokojny.
Dojechać tam można chyba tylko własnym środkiem transportu. Można też dojść. Wzdłuż wybrzeża ciągnie się pieszy szlak św. Wincenta. Nie polecam jednak w lecie. Temperatury przekraczają 30 stopni Celsjusza i nie sprzyjają piechurom.
Widoki za to sprzyjają wszystkim. Zachodnie wybrzeże Portugalii jest mniej znane od słynnego Algarve, jednak niemniej malownicze. Przylądek Sardão jest tego najlepszym przykładem. Pieniące się fale Atlantyku rozbijają się o ciemne skały tworząc spektakl na długo pozostający w pamięci. A piękne zdjęcie można zrobić nawet najprostszym telefonem.
Portugalskie bociany
Uroku dodają liczne gniazda bocianów, które jakimś cudem wytrzymują silne podmuchy wiatru, który nad oceanem wieje non stop. Nigdy nie sądziłem, że bociany mogą osiedlać się w takim miejscu! Swoją drogą naszych boćków w Portugalii jest chyba jeszcze więcej niż w Polsce.
Miejsce jest praktycznie bezludne. Spotkaliśmy może dwie osoby spacerujące wzdłuż wybrzeża. Nie ma o nim wzmianki także w żadnym naszym przewodniku. I może dlatego jest takie przyjemne i spokojne. Idealne na krótki odpoczynek od tłumów.
Cabo Sardão znajduje się mniej więcej w połowie drogi z Lizbony do Algarve, w regionie Alentejo, na zachód od miejscowości Odemira. Z Odemiry dojedziemy do niego drogą N939, a potem CM1124. Obok latarni morskiej jest obszerny parking i… boisko do piłki nożnej.