Kolonia: W cieniu katedry
Bryła katedry góruje nad całym miastem niezależnie, z której strony jesteśmy. Chyba nie ma drugiego takiego miasta, tak bardzo zdominowanego przez jeden budynek. Turyści przyjeżdżają do Kolonii tylko po to, żeby zobaczyć świątynię – jeden z największych kościołów świata. Byłem tu ponad 20 lat temu jako dziecko i do dziś pamiętam jej ogrom. Teraz odwiedziłem ją ponownie, aby przyjrzeć się dokładniej i zobaczyć co jeszcze Kolonia ma do zaoferowania.
Już z pociągu widać górujące nad miastem gotyckie wieże. Wychodząc z dworca kolejowego od razu jesteśmy przytłoczeni ogromem katedry. Nie da się przejść koło niej obojętnie. Spróbowałem – i szybko wróciłem z powrotem na Roncalliplatz – tuż obok kościoła.
Co zobaczyć w Kolonii?
Dalej nie było nic. Kolonia to średnio przyjemne, ponadmilionowe miasto. Ciężko się temu dziwić. Cały region od zawsze był mocno przemysłowy i jest to przecież jedno z najbardziej zaludnionych miejsc Europy. W dodatku miasto bardzo ucierpiało podczas nalotów alianckich w trakcie II Wojny Światowej. To co oglądamy teraz, to powojenna zabudowa.
Katedra jakimś cudem ocalała. Tak samo ostały się w mieście inne kościoły – głównie romańskie. Jeżeli jesteście miłośnikami tego stylu – Kolonia jest miejscem dla Was. Znajduje się tu aż 12 kościołów pochodzących z początku średniowiecza. Najstarszy i chyba najcenniejszy z nich ma swoje początki już w IV wieku. Jest to kościół św.Gereona, wyróżniający się strzelistymi wieżami i wielką kopułą.
Poza nim warto także odwiedzić kościoły św.Apostołów, św.Urszuli, św.Pantaleona czy znajdujący się obok katedry kościół św.Andrzeja.
Jeżeli jednak nie pałacie miłością do sztuki sakralnej… hmmm… raczej w Kolonii wiele dla siebie nie znajdziecie poza katedrą (która bądź co bądź też jest sztuką sakralną).
Muzea Kolonii
Znajdziecie też dość ciekawą kolekcję pop artu z Warholem i Liechtensteinem na czele. Nie jestem wielkim znawcą sztuki, ale akurat ta część zrobiła na mnie wrażenie (chyba dlatego, że pop art sam w sobie ma dość prostą formę – do prostego człowieka). A może dlatego, że jako amerykanista gdzieś na studiach spotkałem się z paroma nazwiskami, które wiszą na tabliczkach opisujących eksponaty…
Choć zaraz zaraz. Jest tu trochę ciekawych muzeów. Na pierwszy ogień musi pójść Muzeum Ludwig. Skrywa największy poza Stanami Zjednoczonymi zbiór sztuki nowoczesnej. Znajdziecie w nim bogatą kolekcję dzieł Pabla Picassa. Znajdziecie także dzieła surrealistów (Max Ernst, Salvador Dali), dadaistów, ekspresjonistów i jeszcze paru innych istów.
Tuż obok Muzeum Ludwig jest Muzeum Rzymsko-Germańskie. To teraz trochę o początkach Kolonii…
Miasto założyli już Rzymianie, a konkretnie założyli tu swoją kolonię. Należała do Agrypiny, żony cesarza Klaudiusza. Nosiła nazwę “Colonia Claudia Augusta Agrippin”. I tak z całej długiej nazwy zostało tylko pierwsze słowo. Przez wieki wyewoluowało do niemieckiego Köln. Na szczęście w innych językach przetrwała pierwotna, ładna nazwa. Przecież lepiej Kolonia niż Köln, nieprawdaż? 🙂
Wspomniane na początku muzeum stoi na miejscu willi rzymskiego patrycjusza, z której zachowała się wspaniała mozaika przedstawiająca sceny z życia boga Dionizosa. Niestety ze względu na prace renowacyjne, aktualnie mozaikę można zwiedzać tylko i wyłącznie z grupą i przewodnikiem w języku niemieckim.
El De Haus i Lindt
Trochę dalej od centrum jest jeszcze ciekawostka z czasów II Wojny Światowej. W Kolonii swoją siedzibę miało kierownictwo Gestapo. Budynek, w którym się mieściła przekształcono na archiwum i muzeum, w którym można poznać tę historię oraz zobaczyć cele. EL-DE Haus to doświadczenie o tyle przykre, że z pewnością zginęło w nich wiele torturowanych więźniów.
A dla tych co z historią czy sztuką są na bakier, jest jeszcze muzeum czekolady. Zdecydowanie przyjemniejsze od poprzedniego. Poznacie tu proces tworzenia czekolady słynnej firmy Lindt… wraz z degustacją.
Schokoladenmuseum znajduje się na południe od mostu Deutzer Brücke, z którego jest chyba najlepszy widok na katedrę i stare miasto. Stąd, oraz z przeciwległej strony Renu można uchwycić pocztówkowy widok Kolonii (jeżeli podróżujecie tak jak ja – z aparatem). W kadrze zmieści się jeszcze ciekawy Most Hohenzollernów, na którym zakochani zamykają swoją miłość na kłódkę. Ciekawe czy projektanci obliczyli ciężar tych wszystkich kłódek przy projektowaniu mostu…
Kolonia – Stare miasto
Od Deutzer Brücke już niedaleko na stare miasto, którego głównym punktem jest Alter Markt. To główny plac miasta z dziwacznym trochę ratuszem.
Na starym mieście jest też romański (a jakże) kościół Groß St. Martin. Jest parę innych placów. Jest trochę restauracji i knajp. Ogólnie szału nie ma.
Ciekawsza część jest od strony Renu, gdzie w cieniu drzew jest promenada i trochę trawy, na której odpoczywają miejscowi. Ponoć także tutaj jest najlepsze niemieckie jedzenie (cokolwiek to znaczy). Jednym z ładniejszych miejsc w okolicy jest Fischmarkt, którego nazwa wzięła się oczywiście od sprzedawanych tu niegdyś ryb. Dzisiaj, w kamienicach znajdują się w większości restauracje, z ogródkami, z których można podziwiać spływające Renem statki.
Katedra ponownie
Niemniej jednak, możecie szukać atrakcji do woli, a koniec końców okazuje się, że i tak znowu traficie do Katedry. Świątynia w jakiś dziwny sposób przyciąga. Czy to swoim ogromem, czy historią…
Budowano ją w sumie ponad 600 lat! Skrywa w sobie dzieła sztuki z różnych epok, a jej najważniejszym miejscem jest relikwiarz Trzech Króli. Tak, tych Trzech Króli. W jaki sposób się tu dostał opisuje Umberto Eco w powieści Baudolino, sugerując, że to oszustwo.
Ocenę świętych relikwii zostawię Wam. Zajmę się tym co widzę, a widzę pięknie zdobiony, złoty relikwiarz za szybą i za kratą. Na przeciwko widzę też parę ciekawych kaplic. W jednej z nich pochowana jest Rycheza, czyli królowa Polski i żona Mieszka II. W kaplicy obok moją uwagę zwrócił także grób w kształcie zamku. Spoczywa tu Filip I z Heisenbergu – arcybiskup Kolonii. Świątynia skrywa naprawdę wiele skarbów, które zasługują w sumie na osobny post.
Ja muszę się wycofać ze zwiedzania, bo pomimo wielu zapewnień o sekularyzacji Europy Zachodniej – zaczyna się nabożeństwo.
Wycofuję się więc już w zasadzie na dworzec główny, który stoi tuż obok, a stąd w dalszą drogę. Kolonia pozostawia we mnie jednak trochę niesmak. No i wspomnienie ogromnej katedry, które to wspomnienie zachowałem jeszcze z dzieciństwa.