Lublana: Niedoceniana perełka Europy
Jedna z najmniej znanych i najmniej docenianych stolic Europy. Większość ludzi nawet nie zna odpowiedzi na pytanie co jest stolicą Słowenii. A szkoda, bo Lublana jest miastem pięknym, przyjemnym, zielonym i bardzo fotogenicznym. Zapraszamy na spacer po Lublanie!
Starożytne miasto
Słowenia rzadko jest celem samym w sobie. Ze względu na niewielkie rozmiary, najczęściej jest przystankiem po drodze i najczęściej po drodze do Chorwacji. Sporo ludzi jednak ją całkiem omija ze względu na cenę autostrady. Słoweńska winieta na 7 dni kosztuje aż 15 euro. I to za jakieś dwie godziny jazdy przez cały kraj.
My zdecydowaliśmy się zapłacić, żeby zobaczyć właśnie Lublanę i nie żałujemy.
Miasto (a wcześniej osada) stoi tu od wielu, wielu wieków. Założyli go prawdopodobnie już Ilirowie – starożytny lud, podbity przez Imperium Rzymskie. U stóp wzgórza, nad rzeką Ljubljanicą powstało później rzymskie miasto o dźwięcznej nazwie Emona. Archeolodzy do dziś go badają, turyści podziwiają rzymskie ruiny, a władze skrzętnie wykorzystują fakt w promowaniu Lublany jako miasta starożytnego i z bogatymi tradycjami.
Na jednym z głównych placów w centrum miasta stoi nawet pomnik obywatela Emony – rekonstrukcja dumnie przypominająca o dawnych, rzymskich dziejach.
Ten targ to Konresni trg i tutaj rozpoczynamy nasz spacer.
Dla zmotoryzowanych – pod adresem Konresni trg 1 jest podziemny parking, na który bardzo łatwo dojechać z autostrady, i który jest stosunkowo niedrogi – 1.20 euro za godzinę.
Przy Placu Kongresowym stoi jeszcze parę ciekawych budynków, w tym gmach Uniwersytetu Lublańskiego czy Kościół św. Trójcy. Przed barokową świątynią postawiono kolumnę św.Trójcy jako wotum wdzięczności za ocalenie przed zarazą.
Idąc od placu ulicą Šubičeva, dojdziemy do siedziby Parlamentu Słowenii i dalej do wielkiego parku miejskiego Tivoli. My jednak udajemy się w przeciwną stronę, w kierunku nabrzeża Ljubljanicy.
Jak już do niego dojdziemy, staniemy urzeczeni. Przed nami rozciąga się widok na zielone wzgórze zamkowe, piękne, kolorowe kamienice ulokowane tuż nad brzegiem rzeki oraz przyjemny deptak z kafejkami i ogródkami restauracyjnymi. Spacerować można w ciszy i spokoju. Centrum miasta całkowicie wyłączone jest z ruchu samochodów.
Nieśpiesznie, deptakiem, dochodzimy do Placu Prešerena, na którym stoi pomnik poświęcony największemu wieszczowi Słowenii. France Prešeren to taki słoweński Mickiewicz. Od jego imienia wziął nazwę cały plac, on też widnieje na słoweńskich monetach euro.
Słoweński Mickiewicz
Przy placu stoi Kościół Zwiastowania NMP. Kolejna barokowa budowla stolicy. Wspomnę w tym miejscu, że Słowenia to kraj głównie katolicki, z obrządkiem zachodnim (czyli tak jak i Polska). Będąc trochę na uboczu Półwyspu Bałkańskiego uniknął wciągnięcia w konflikt zbrojny w latach 90. XX wieku. Dzięki temu udało się Słowenii wykonać gigantyczny skok ekonomiczny i jako pierwszemu krajowi z tzw. “bałkańskiego kotła” zostać członkiem UE i przyjąć wspomniane już euro.
W zachodniej części placu jest ciekawostka dla miłośników secesji – niezwykle barwna kamienica w tymże stylu, obecnie siedziba banku. Miłośnicy tegoż stylu powinni udać się na północ, ulicą Miklošičeva, przy której znajdziemy jeszcze parę okazów lublańskiej secesji.
Lublana – miasto mostów
Od placu Prešerena przez Ljubljanicę przerzucony jest Tromostovje, czyli potrójny most autorstwa Jože Plečnika. Ten słoweński architekt, działający w latach 50. XX wieku, jest wyjątkiem w skali Europy. Niewielu artystów miało tak duży wpływ na kształt i wygląd miasta, jak Plečnik na Lublanę. Jest on autorem mostów, kościołów, pomników i generalnie autorem współczesnej Lublany.
Tuż za mostem znajduje się punkt informacji turystycznej, a dalej wzdłuż rzeki szereg kafejek i restauracji, w których na świeżym (bez aut to i świeże) powietrzu można coś przekąsić lub napić się kawy.
Przechodzimy jeszcze kawałek, żeby zobaczyć kolejny słynny most – Most Smoków. Przerzucony przez Ljubljanicę i ozdobiony figurkami tych mitycznych stworzeń, które stały się symbolem miasta.
Poranek jest pogodny i ciepły. Siadamy więc na śniadaniu tuż naprzeciwko Katedry św.Mikołaja, w której aktualnie odbywa się msza, więc zamknięta jest dla turystów. Sam kościół jest jednym z bardziej charakterystycznych punktów miasta. Stoi na miejscu romańskiej świątyni, a jego obecny wygląd pochodzi z XIX wieku. Wewnątrz znajdują się niezwykłe, iluzjonistyczne freski. Katedra połączona jest z sąsiednim Pałacem Arcybiskupim – renesansowo-barokową budowlą, w której oprócz biskupów rezydowali też gubernatorzy za czasów Napoleona, a także sam Napoleon gdy odwiedzał Lublanę.
Lublańskie Stare Miasto
Parę kroków od katedry jest rynek starego miasta czyli Mestni trg z ratuszem, który aktualnie jest w remoncie. Rynek to trochę za dużo powiedziane, bo w tym miejscu ulica po prostu trochę się rozszerza. Wiele miejsca miasto nie miało ze względu na położenie pomiędzy wzgórzem a rzeką. Sam Mestni trg jest bardzo ładny, zadbany i zdobi go Fontanna Trzech Rzek Krainy, która przedstawia rzeki Sawę, Krk i Ljubljanicę.
Dalej na południe od rynku ciągną się ulice, które wciąż mają w nazwie słowo „trg” – Stari trg i Gornij trg. Razem z Mestnim trgiem tworzą stare miasto – niewielkie, ale ładne.
Od starego miasta, na wzgórze zamkowe, można wjechać kolejką lub wspiąć się po stromych schodach ukrytych między wąskimi uliczkami. Byłem w Lublanie ładnych parę lat temu i wtedy weszliśmy na wzgórze, z którego nieźle widać całe miasto. Sam zamek nic ciekawego sobą nie reprezentuje. W dodatku jest tylko rekonstrukcją.
Tym razem więc zamek lublański sobie odpuścimy. Przekraczamy Ljubljanicę najbliższym mostem, za którym jeszcze naszą uwagę zwraca pchli targ na deptaku wzdłuż rzeki, a potem wracamy do punktu wyjścia, wsiadamy w auto i jedziemy dalej… do Chorwacji oczywiście. Ale kiedyś wrócimy tu na trochę dłużej z pewnością.