Sewilla: Kwintesencja Hiszpanii
Sewilla – najbardziej hiszpańskie z hiszpańskich miast. Jest tu wszystko, co kojarzy Wam się z Hiszpanią. Flamenco, tapas, corrida. I choć sjesta powoli odchodzi do lamusa, to mieszkańcy Sewilli wciąż powoli cieszą się życiem i kontemplują piękno miasta, które swój urok zawdzięcza długiej historii oraz mieszance kultur, stylów i tradycji. Zapraszam do stolicy Andaluzji!
Sewilla jest jednym z najstarszych miast na Półwyspie Iberyjskim. Jej życie od zawsze toczyło się dzięki rzece Gwadalkiwir, która była oknem na świat i źródłem bogactw od samego początku istnienia Sewilli. Pierwsza osada, która powstała już w VIII wieku p.n.e. znajdowała się w miejscu, w którym rzeka przestawała być “przejezdna” dla statków i musiały one zostać rozładowane.
Od Iberów, przez Maurów, do Chrześcijan
Egzystujące na głównych szlakach handlowych miasto było łakomym kąskiem i przez wieki oczywiście przechodziło z rąk do rąk. Tajemniczych Iberów w końcu podbili przedsiębiorczy Fenicjanie. Przegrali jednak Wojny Punickie i całe ich europejskie terytoria przeszły pod władzę Imperium Rzymskiego.
Ślady Rzymian w Sewilli (jak i w całej Andaluzji) możemy podziwiać do dzisiaj. Pobliska Italica szczyci się jednymi z najlepiej zachowanych ruin rzymskich w całej Hiszpanii. Urodził się tu m.in. cesarz Hadrian.
Wraz z upadkiem Imperium, miasto zajmowali kolejno Wandale i Wizygoci, aż nadeszły wojska muzułmańskie, które zagościły tu na dłużej i odcisnęły bardzo mocne piętno na całym regionie, który nazwali Al Andalus. Sama Sewilla zawdzięcza arabskim władcom m.in. Alkazar i Giraldę – symbol miasta. Ale o tym będzie dalej…
Chrześcijanie odbili Sewillę dopiero w XIII wieku, a jej “wyzwolicielem” został Ferdynand III, król Kastylii. I choć stwierdzenie, że od tamtego czasu Sewilla jest częścią Hiszpanii będzie nieprecyzyjnym nadużyciem, nie będę wchodził w zawiłe szczegóły historii, które zainteresowani mogą przecież sami przeanalizować. Prawda?
Sewilla dzisiaj
Skupię się na teraźniejszości, bo ta jest równie ciekawa. Dzisiejsza Sewilla to czwarte co do wielkości miasto Hiszpanii. Słynie przede wszystkim z ogromnej, gotyckiej katedry, pięknego Alkazaru (czyli zamku) częściowo w stylu mudejar, wszędobylskich drzew pomarańczowych oraz hucznych obchodów Semana Santa, czyli Wielkiego Tygodnia.
Największa gotycka katedra na świecie
Zacznijmy może od katedry. Wiele źródeł mówi o tym, że jest to trzeci największy kościół na świecie. Wiele blogerów tę informację powiela dodając, że jest większa od Bazyliki św.Piotra w Rzymie. Otóż… nie jest prawdą ani jedno, ani drugie. Owszem, kubatura świątyni jest ogromna i w zależności co i jak liczyć, na pewno znajduje się w czołówce zarówno największych kościołów chrześcijańskich, jak i największych budowli gotyckich. Jej wielkość jest jednak wciąż debatowana. No, ale nie mówcie o tym miejscowym. Dla nich to największy kościół na świecie i basta.
Największy czy nie największy – nieważne. Ważne jest to, że ma niezwykłą historię. Katedra stoi na miejscu dawnego meczetu. Pamiętacie, że miastem przez 500 lat rządzili Muzułmanie? Po ich wypędzeniu, Chrześcijanie nie burzyli meczetów, tylko zamieniali je w kościoły, zbytnio nie przerabiając (za dużo to kosztowało). Tak też było w tym wypadku. Katedra została zbudowana dopiero po trzęsieniu ziemi, które poprzednią budowlę zniszczyło. Po meczecie ostało się do dziś patio drzewek pomarańczowych z fontanną do rytualnej ablucji oraz minaret. Minaret (czyli wieżę, z której muezini wzywają na modlitwę) nadbudowano dodając dzwony oraz posąg, tworząc dzisiejszą konstrukcję zwaną La Giralda. W języku hiszpańskim “girar” znaczy kręcić – tak, jak kręci się posąg kobiety na jej szczycie.
Giralda stała się symbolem miasta, trafiając m.in. do herbu klubu piłkarskiego Sevilla CF. Co ciekawe, na wieżę można się wspiąć i nie trzeba pokonywać do tego schodów. Muzułmanie stworzyli wewnątrz na tyle szeroką rampę, żeby mógł wjechać po niej koń.
Krzysztof Kolumb
Niestety zwiedzanie katedry (w tym Giraldy) jest płatne i kosztuje aktualnie 9 euro. Nieduża kwota jak na tak wielką katedrę 🙂 A wewnątrz kryją się same skarby z grobowcem Krzysztofa Kolumba na czele.
Skąd on się tu wziął? Ano zapomniałem wspomnieć o złotym wieku miasta, który przypadł na czasy wielkich odkryć geograficznych. Wszystkie statki wracające z Nowego Świata musiały zawinąć do sewilskiego portu, a wszystkie towary musiały przejść odprawę celną w tutejszym budynku giełdy handlowej. Budynek do dziś jest największym archiwum dokumentacji dotyczącej handlu i podboju Ameryki przez Hiszpanów. Znajdują się w nim także pierwsze mapy nowych lądów. Niestety niedostępne dla przeciętnego zwiedzacza. Niemniej do Głównego Archiwum Indii (bo tak się dzisiaj nazywa to miejsce) warto zajrzeć, tym bardziej, że znajduje się tuż obok Katedry.
Wróćmy jednak do największej (lub nie) gotyckiej świątyni i grobu Kolumba. Szczątki słynnego odkrywcy po jego śmierci nie próżnowały. Pochowane najpierw w Valladolid, potem w Sewilli, powędrowały znowu za ocean, na wyspę Hispaniola (dzisiejsze Haiti), a potem do Hawany. To co wróciło do sewilskiej katedry potwierdziły badania DNA. W podziwianym dzisiaj grobowcu znajduje się 18% Krzysztofa Kolumba… co z resztą? Niewiadomo.
Real Alcázar de Sevilla
Katedrę można zwiedzać w zasadzie cały dzień. Kryje w sobie tyle ciekawostek i tyle historii. Ja, po obejrzeniu widoku miasta z Giraldy wychodzę przez wspomniane już patio drzewek pomarańczowych i udaję się w stronę Plaza del Triunfo, od strony którego wchodzi się do drugiego wielkiego zabytku Sewilli – Alkazaru.
Siedziba władców Sewilli stała w tym miejscu już w czasach arabskich, a może i wcześniej. Dzisiaj niewiele z tamtych czasów zostało, a to co zwiedzamy to budowla wzniesiona przez władców chrześcijańskich, częściowo w stylu mudejar. Styl ten powstał już po rekonkwiście i był inspirowany arabskimi zdobieniami. Charakteryzuje się wieloma ornamentami roślinnymi oraz mieszanką symboliki zarówno muzułmańskiej, jak i chrześcijańskiej.
Do Alkazaru (który swoją nazwę notabene również zawdzięcza Maurom) wchodzimy przez Puerta de Leones, czyli Bramę Lwów. Kolejka w sezonie potrafi być nieziemska, a wszystko przez serial Gra o Tron. Jego twórcy umieścili w tutejszym pałacu fikcyjne królestwo Dorne i siedzibę jego władców. Miejscowi, znając już historie Dubrownika czy Islandii, które turystycznie zyskały właśnie dzięki serialowi – odstąpili miejsce za darmo, licząc na przyszły zalew turystów. Nie pomylili się. Żeby zwiedzić sewilski Alkazar trzeba odstać swoje w kolejce i zapłacić za wstęp 11 euro.
Pałac Pedro V
Warto! Real Alcázar de Sevilla to perełka architektury na skalę światową. Z zewnątrz niepozorny, wewnątrz olśniewa – zwłaszcza słynny Pałac Pedro V. Naprawdę – jest to jeden z najlepszych pałaców/zamków jakie w życiu widziałem (a trochę już ich było).
Tuż za Bramą Lwów, na lewo, jest najstarsza zachowana część pałacu z ruinami arabskich łaźni. Trochę dalej (przez dziedzińczyk i w lewo) są sale wciąż używane np. do konferencji. Ale prawdziwa wisienka na torcie znajduje się na wprost. Jest nią pałac Pedro V. Dawno nic nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jak jego wnętrza. Wspaniale zdobione sale z niesamowitym sufitem w Sali Ambasadorów na przedzie. Niezwykłe patio zwane “Patiem Dziewic” (Patio de las Doncellas)… Tak sobie myślę, że Alkazar zasługuje na całkowicie osobny post. Zwłaszcza, że są przecież jeszcze ogrody, w których można spędzić parę ładnych godzin.
Dzielnica Santa Cruz
Z Alkazaru, przez Patio de Banderas, wąskim przejściem trafimy w zakamarki sewilskiej juderíi, czyli dzielnicy żydowskiej. Ta plątanina wąskich uliczek, ciągnących się pomiędzy białymi kamienicami, jest pełna tajemnic i mniej lub bardziej znanych historii, takich jak historia Żydówki, która wydała własnego ojca, bo zakochała się w Chrześcijaninie. Potem, gdy zdała sobie sprawę co zrobiła, popełniła samobójstwo, a kamienicę którą zamieszkiwała zdobi czaszka. Historie te opowiadają utworzone z niebieskich azulejos mozaiki, czy po prostu nazwy ulic i zakątków.
Jednym z przyjemniejszych miejsc jest Plaza de Doña Elvira, gdzie można znaleźć schronienie w cieniu drzew pomarańczowych. Niedaleko jest ciekawy zabytek – Hospital de los Venerables Sacerdotes. Barokowy budynek, w którym kiedyś mieścił się przybytek dla emerytowanych księży, dziś służy za galerię prac Velazqueza.
Innym miejscem wartym odwiedzenia jest Plaza de Santa Cruz. Stał tu kiedyś kościół Świętego Krzyża (stąd nazwa placu, ale także całej dzielnicy). Zburzyli go żołnierze Napoleona. Dzisiaj stoi pomnik oraz tablica upamiętniająca słynnego sewilskiego malarza Bartolomé Esteban Murillo, który był pochowany we wspomnianym kościele.
Za rogiem natomiast jest balkon Rosiny, który być może służył za wzorzec balkonu z Romeo i Julii. Stąd, przez ogrody Murilla (tak, tego malarza) wyjdziemy z dzielnicy Santa Cruz i jesteśmy rzut beretem od chyba najbardziej znanego i najbardziej spektakularnego zabytku Sewilli – Plaza de España.
Plaza de España
Półkolisty budynek, otaczający duży plac jest symbolem miasta i zagrał w licznych filmach z Gwiezdnymi Wojnami na czele. Powstał na potrzeby wystawy ibero-amerykańskiej w 1929 roku. Wystawa ta, w której brały udział państwa obu Ameryk oraz Hiszpania i Portugalia była finansową porażką i pozostawiła miastu wiele długów, ale Plac Hiszpański akurat się udał. Przyciąga dzisiaj miliony turystów pragnących podziwiać kolory zachodzącego słońca na pomarańczowym budynku, przepłynąć się łódką po niewielkim kanale lub posłuchać dźwięków flamenco rozbrzmiewających pod kolumnadą.
Plac otaczają ciekawe ławeczki ozdobione azulejos i symbolizujące każdą z 40 prowincji Hiszpanii.
Plaza de España to wstęp do parku Marii Luizy, gdzie podziwiać możemy też inne budynki z wystawy ibero-amerykańskiej. Warto się po nim przespacerować np. o poranku, gdy jest w zasadzie pusty, a promienie wschodzącego słońca przebijają się przez wysokie drzewa.
Wzdłuż brzegu Gwadalkiwir
Idąc z parku na północ, wzdłuż rzeki Gwadalkiwir, dojdziemy najpierw do centrum, gdzie miniemy okazały Pałac św.Elma, a dalej do Torre de Oro. To drugie, to wieża pamiętająca czasy panowania Maurów. Wraz z bliźniaczą wieżą, broniły wstępu do miasta. Żeby uniemożliwić statkom wtargnięcie, rozciągano pomiędzy nimi łańcuchy. Dlaczego ostały zabytek zwie się Złotą Wieżą (oro – złoto)? Tego w zasadzie niewiadomo. Teorii jest tyle, ilu naukowców próbujących wyjaśnić zagadkę. Być może miała złotą kopułę, a być może służyła jako skarbiec.
Ruszając dalej na północ, po prawej miniemy Plaza de Toros de la Real Maestranza – tutejszą arenę walk byków. Czy ktoś jest za, czy przeciw – w Sewilli wciąż corrida się odbywa i się nią chwalą. Pod areną stoją pomniki słynnych matadorów. Na przeciwko zaś stoi pomnik Carmen – tytułowej bohaterki opery Bizeta, której fabuła rozgrywała się właśnie w stolicy Andaluzji. Carmen pracowała w tutejszej fabryce cygar, której budynek wciąż stoi, a w jego wnętrzu kształcą się studenci Universidad de Sevilla. Budynek minęliśmy ciut wcześniej, wychodząc z Plaza de España.
Triana
A podążając dalej wzdłuż rzeki, zobaczymy w końcu most Izabeli II. Prowadzi on do mniej zatłoczonej przez turystów dzielnicy Triana. Jej najbardziej znaną atrakcją jest targ – Mercado de Triana. Znajdziemy tu lokalne warzywa, owoce, ryby, mięsa z jamón ibérico na czele, a także knajpki, w których można coś przekąsić czy po prostu wypić kawę. Targ nie zachwycił mnie tak bardzo jak La Boqueria w Barcelonie, ale i tak warto się na niego wybrać. Na AirBNB widziałem oferty wycieczek z lokalsem po regionalnych produktach i daniach. Może być ciekawe.
Sewilla jest jednym z tych miast, po których z aparatem mógłbym się plątać godzinami. Za każdym rogiem kryje się coś ciekawego. A to niezwykłe wnętrze kościoła, o którym nie ma słowa w przewodniku, a to ciekawa scena z życia codziennego mieszkańców. Jest Muzeum Sztuki z dziełami Goi czy Murillo. Jest klasztor kartuzów na wyspie zamieniony w galerię czy niezwykły Casa de Pilatos, który ponoć zdobieniami nie odbiega od Alkazaru. I tak dalej, i tak dalej.
A dzień dobrze skończyć na punkcie widokowym jednej z najmłodszych atrakcji miasta zwanej przez miejscowych “Las Setas” czyli grzybami. Oryginalna budowla w centrum miasta zwieńczona jest tarasem, z którego najlepiej podziwiać w Sewilli zachód słońca z widokiem na katedrę i w zasadzie całe miasto. Byłem, widziałem, sfotografowałem!