Taormina: Zadeptana perła Sycylii
Taormina to nieduże, średniowieczne miasto na szczycie wzgórza, które stromo opada do Morza Jońskiego. Leży 50 kilometrów na północ od Katanii, u stóp Etny i nazywana jest perłą Sycylii. “Musisz tam jechać – to najpiękniejsze miejsce na wyspie!” Mówili znajomi Sycylijczycy. “Jak masz tylko jeden dzień – zobacz Taorminę!” – pisały przewodniki. No cóż, nie miałem innego wyjścia. Miałem jeden dzień to pojechałem. I teraz zapraszam Was teraz na spacer po Taorminie!
Niestety nie będzie to samotny spacer… Przedsmak mam już na stacji kolejowej, czekając na autobus do miasta. Pierwszy w ogóle się nie zatrzymał, kierowca drugiego powiedział, że ma tylko jedno miejsce. Plus podróżowania samemu – skorzystałem z okazji. Z dworca, z tłumem turystów ruszyłem w stronę Bramy Mesyńskiej, aby wkroczyć z jeszcze większym tłumem na główny deptak miasta – Corso Umberto. A tam tłum już był nieprzebrany… No ale powoli.
Porta Messina to wrota starej Taorminy. Są dwie główne bramy do starego miasta. Wspomniana – na północy, a na południu znajduje się Porta Catania. Spacer od jednej do drugiej zajmuje jakieś 15 – 20 minut i z grubsza pozwoli na przejście starówki. Pod warunkiem, że nie będziecie zbaczać z Corso Umberto – choć tego nie polecam.
Dlaczego? Po pierwsze, wystarczy skręcić z głównej drogi w którąkolwiek wąską uliczkę, żeby nagle zostać samemu. Cały tłum w cudowny sposób nagle znika. Po drugie, to właśnie w tych zakamarkach kryje się cały urok Taorminy. Wąskie uliczki, suszące się nad nimi pranie, ukryte wejścia do starych kamienic, niewielkie dziedzińce, za to właśnie kocham Włochy!
Miasto celebrytów
Jest w tym kraju wiele takich miasteczek, zbudowanych na szczytach wzgórz większych lub mniejszych. Z plątaniną ulic, ze średniowiecznymi kamienicami. Niektóre z nich kompletnie nieznane, inne – takie jak Taormina – znane od wieków.
Tłumy turystów w czasach obecnych nie powinny nikogo dziwić. Podróżowanie jest dziś proste. A Taormina była słynna już dawno, dawno temu. Rozsławili ją głównie niemieccy artyści w XIX wieku z Goethem na czele. Pielgrzymowali do niej ówcześni celebryci m.in. cesarz Wilhelm II, Wagner, Brahms, Dietrich, Dali, Dumas czy Oscar Wilde. Miasto z pięknym widokiem na morze i najwyższy wulkan w Europie było destynacją ekskluzywną. I w sumie zostało tak do dziś…
Ta ekskluzywność ma swoje minusy. Ceny są wywindowane, lokalne wyroby stworzone z myślą o bogatych turystach, restauracje gotują na akord… niewiele tu autentyczności, masowa turystyka ją zabiła. Przez Corso Umberto ciężko się przepchnąć. Taki już chyba los miejsc, które wszyscy chcą zobaczyć.
I trudno się wszystkim dziwić. Położenie miasta robi swoje. Taormina leży na wysokości 250 m. n.p.m. Z miasta przepięknie widać często ośnieżony szczyt Etny, a woda ma błękitny kolor i wydaje się być krystalicznie czysta. No i dochodzi do tego niezwykła zatoka z wysepką o nazwie Isola Bella (nazwa nieprzypadkowa, wyspa jest piękna). A skąd w ogóle wzięła się Taormina?
Historia Taorminy w wielkim skrócie
Szczyt o nazwie Monte Tauro wybrali na swoje miejsce rdzenni mieszkańcy Sycylii – Sykulowie, których z nizin wypędzili starożytni Grecy. Tutaj, na wybrzeżu powstała pierwsza grecka kolonia na wyspie. Nazywała się Naxos. Mieszkańcy Naxos z kolei schronili się w miasteczku na wzgórzu przed atakiem Dionizjusza I – tyrana Syrakuz. Założenie miasta o nazwie Taormenium datuje się na 358 r. p.n.e.
Od tamtego czasu Taormenium przechodziło z rąk do rąk dokładnie tak jak cała Sycylia. Najpierw, mieszkańcy dobrowolnie sprzymierzyli się z rosnącym w siłę Rzymem. Początkowo autonomiczne, po latach przekształcone w kolonię, miasto pozostawało pod panowaniem Imperium aż do jego upadku. Potem przeszło pod władzę Cesarstwa Wschodniorzymskiego, a potem we władanie Arabów. Krótko było częścią wolnej Sycylii, aby trafić w ręce Hiszpanów, Sabaudów, Habsburgów, a koniec końców zostało “uwolnione” przez Garibaldiego i do dziś leży w granicach zjednoczonych Włoch.
To taki sprint przez historię. Choć o tej mógłbym się rozpisać, ale to może nie dziś? Dziś pospacerujmy po prostu uliczkami starego miasta, od wspomnianej już Porta Messina, przez Corso Umberto, aż po Porta Catania… oczywiście zbaczając z głównego szlaku.
Taormina: Co zobaczyć?
Tuż po przekroczeniu bramy, rzuca się w oczy masywna budowla. To Palazzo Corvaja. Średniowieczna warownia pochodzi z X wieku i zawdzięcza swoją nazwę arystokratycznej rodzinie, która go przez wieki zamieszkiwała. Można zaglądnąć na jego dziedziniec, gdzie znajduje się wejście do wnętrza, w któym jest niewielka wystawa. Przed pałacem rozciąga się niewielki plac o nazwie Largo Santa Caterina. Duża część tłumu skręca w lewo, w Via Teatro Greco, którą dochodzi do najsłynniejszego zabytku Taorminy – Teatru Greckiego. Ale teatr ten zostawimy sobie na koniec. Tymczasem zaglądniemy do wnętrza kościoła, od którego plac wziął nazwę.
Kościół św.Katarzyny Aleksandryjskiej (Chiesa di Santa Caterina d’Alessandria) stoi tuż obok Palazzo Corvaja. Ta niewielka, barokowa świątynia, kryje w sobie starożytne ruiny. Są to najprawdopodobniej pozostałości po budynkach rzymskich. Tuż za kościołem natomiast znajduje się niewielki, rzymski odeon. Kolejna pozostałość po starożytnych mieszkańcach miasta. Kościół częściowo został zbudowany właśnie na odeonie, a ten z kolei na ruinach greckiej świątyni. To świetnie pokazuje skomplikowaną historię Sycylii.
Zbaczając z Corso Umberto w Via Naumachie, najpierw wejdziemy w ciąg straganów z „lokalnymi” produktami, a potem schodząc w dół dojdziemy do miejskiego parku. Słowo lokalne wziąłem w cudzysłów, bo wszystkie makarony, wina, słodycze, mydło (także takie z lawy wulkanicznej) i powidło, choć wyglądają pięknie i z pewnością są świetną pamiątką lub prezentem – są masowo produkowane dla zagranicznych turystów.
Giardini Pubblici di Taormina
Ceny są mocno wygórowane, więc może wystarczy nacieszyć oko… i obiektyw i ruszyć wąskimi uliczkami, wśród ogródków restauracyjnych, do wspomnianego już parku. De facto są to ogrody publiczne, po włosku Giardini Pubblici. Warto. Po pierwsze świetnie widać stąd wybrzeże. Po drugie, panuje tu cisza i spokój, pomimo bliskości głównego deptaka. No i ogrody są po prostu bardzo ładne.
Taormina zawdzięcza je po części brytyjskiej arystokratce – Florence Trevelyan, której popiersie stoi w parku. Trevelyan pochodziła z Newcastle, a do Taorminy przeniosła się w latach 80. XIX wieku, kiedy to poślubiła tutejszego burmistrza. Upiększyła parę zakątków, które po śmierci przekazała miastu. Jednym z nich były właśnie Giardini Pubblici, innym Isola Bella, o której będzie niżej.
Piazza IX Aprile
Wróćmy na Corso Umberto, który zaprowadzi nas w końcu na główny plac miasta – Piazza IX Aprile. Piazza to bardzo ważna część każdego miasta i ważne miejsce dla włoskiej kultury. Na piazza Włosi od wieków się spotykają, poznają, rozmawiają, załatwiają biznesy i romanse. Ten o nazwie IX kwietnia w Taorminie opanowany jest przez turystów, którzy uzbrojeni w smartfony i aparaty cykają fotki z tarasu widokowego, z którego rozpościera się przepiękny widok na Morze Jońskie oraz szczyt Etny. Niestety Etna dziś chowa się w chmurach i oparach własnych, więc mój obiektyw muszę skupić na wybrzeżu oraz na samym placu.
Ten ostatni jest całkiem przyjemny, z niewielkim kościołem pw. św. Józefa na pierwszym planie, kolejnym kościołem pw. św. Augusta na drugim oraz bramą z wieżą zegarową, pod którą trzeba przejść, aby kontynuować spacer po Taorminie.
Piazza Duomo
Niedużo dalej jest kolejny plac, tym razem katedralny czyli Piazza Duomo. Jak sama nazwa wskazuje znajduje się przy nim katedra pw. św. Mikołaja z Bari (tak, tego Mikołaja od prezentów). Ta dość skromnie wyglądająca świątynia sięga czasów Bizancjum, kiedy to wznosił się tu już kościół pod wezwaniem tego samego świętego. Bardzo możliwe, że zbudowano go na ruinach pogańskiej świątyni. Obecny kształt, katedra przyjęła ok. XIII wieku, kiedy to wzniesiono kościół w stylu gotyku sycylijskiego.
Przed katedrą stoi charakterystyczna fontanna, a od niej mamy już dość blisko do Porta Catania.
Po drodze skręcimy jeszcze w jedną z uliczek, aby dojść do ciekawego Palazzo dei Duchi di Santo Stefano. Pałac jest o tyle ciekawy, że łączy w sobie style normański i arabski, jako że został zbudowany przez Normanów, a potem rozbudowany przez Arabów. Takich ciekawostek Sycylia jest pełna. Zwłaszcza jej stolica – Palermo, ale o tym w innych postach.
I tak doszliśmy do krańca Corso Umberto – do Bramy Katańskiej. Teraz wracamy, plątając się po uliczkach i zakamarkach Taorminy. Wracamy do naszego punktu wyjścia, bo jeszcze czeka nas wisienka na torcie, a nawet trzy!
Isola Bella
Dosłownie – Piękna Wyspa. Piękna jej odmówić nie można. Usadowiła się przy brzegu, otoczona krystalicznie czystą wodą, zazieleniona… Aby do niej dotrzeć trzeba się pofatygować na sam dół, do brzegu. Na szczęście można to zrobić kolejką linową, do której wejście znajdziemy trochę poniżej Porta Messina, czyli miejsca gdzie zaczynaliśmy spacer.
Już z kolejki możemy podziwiać widoki, zarówno w stronę wybrzeża jak i na wznoszące się nad nim góry. Dolna stacja znajduje się administracyjnie w miejscowości Mazzarò. Stąd na piechotę już blisko do plaży zwanej Spiaggia di Isola Bella. Trochę ludzi jest, ale do tłumów z górnej Taorminy daleko. Pozostaje tylko usiąść, podziwiać widok i raczyć się szumem morza…
A widok ten doceniła także wspomniana już wcześniej Florence Trevelyan, która kupiła wyspę w 1890 roku i zbudowała na niej dom. Wokół domu zasadziła trochę egotycznych roślin, które wraz z lokalnymi stworzyły piękny ogród i schronienie dla wielu morskich ptaków. Dzisiaj obszar objęty jest ochroną.
Teatro Greco – czyli widok z pocztówki
Wróćmy na górę, znowu do punktu wyjścia. Z Largo Santa Caterina skręćmy w lewo, a droga zaprowadzi nas do najsłynniejszego zabytku Taorminy – Amfiteatru Greckiego. Jak sama nazwa wskazuje, budowlę wznieśli Grecy. Obecna została jednak ukształtowana przez Rzymian. Do dnia dzisiejszego służy tym samym celom. Współcześnie odbywają się tu przedstawienia i koncerty, tuż po moim wyjeździe grać mieli AC/DC (serio!).
No ale nie o muzykę chodzi, a o widok. Gdy dobrze usiądziemy na widowni, pomiędzy ruinami teatru wyłoni nam się szczyt Etny. Choć poza dobrym miejscem siedzącym przyda się też dobra pogoda. Niestety podczas mojego pobytu Etna schowała się w chmurach i – jak się potem okazało – także w oparach po niewielkim wybuchu. Cóż, może Wy będziecie mieli więcej szczęścia. A jeżeli nie to kupcie pocztówkę. Gwarantuję Wam, że na co drugiej zobaczycie to, o czym mówię.
Zamek Arabów i najlepszy widok na Taorminę
Na koniec polecam wspinaczkę po schodach. Jest ich trochę i na pewno jesteście już zmęczeni, ale warto. Do schodów dojdziecie wąskimi uliczkami, kierując się z Largo Santa Caterina w stronę przeciwną do tłumów (czyli przeciwną do amfiteatru).
Ludzi jakoś tu zdecydowanie mniej. Schody prowadzą do niewielkiej kapliczki Matki Boskiej w Skale. Kościółek jest wkomponowany w skałę (jak nazwa wskazuje), a wewnątrz znajduje się niezwykły fresk nadszarpnięty już przez ząb czasu. Dość mistyczne miejsce i warto się tutaj wspiąć, żeby go zobaczyć.
Idąc dalej dojdziecie w końcu do Castello di Monte Tauro zwany też Castello Saraceno. Zamek prawdopodobnie był fortecą jeszcze zanim Sycylię podbili Arabowie, ale to oni go umocnili i przekształcili w zamek, który możemy podziwiać do dzisiaj. Z pewnością był to punkt strategiczny, gdyż z góry rozpościerają się wspaniałe widoki. Stąd jest też najlepszy widok na Taorminę, na tle lazurowego morza. Najwyższy wulkan Europy też widać, ale nie dzisiaj.
Moją uwagę przykuło za to niewielkie miasteczko obok. To Castelmola. Miasteczko położone jeszcze wyżej niż Taormina. Jeszcze wyżej niż szczyt Monte Tauro. Ciekawe jaki stamtąd mają widok?