Moja pierwsza wizyta w Dubrowniku miała miejsce jakieś 10 lat temu. Nie interesowały mnie wtedy ani zabytki, ani historia, ani kultura, ani… ani w sumie nic. A jednak to miasto jakoś zapadło mi w pamięci i zapisało się jako to „fajne”.
Dubrownik po raz drugi
Drugi raz pojechałem (a raczej zmuszono mnie bym pojechał) rok później. Tym razem nie dość, że nic mnie nie interesowało, to musiałem oglądać „znowu to samo”. Z ciekawszych rzeczy pamiętam jedynie panią z audioguidem, która gdy tylko zaśmiałem się do kolegów, że dzwoni do domu, obróciła się i po polsku odparła – Nie! Pani nie dzwoni do domu. – No cóż. Od tamtego czasu w Chorwacji już uważam (w innych krajach idzie mi trochę gorzej).
Dubrownik po raz trzeci
Trzeci raz pojechałem już dojrzalszy i bogatszy w wiedzę, a miasto zrobiło na mnie podobne wrażenie jak za pierwszym razem, tylko spotęgowane. Wąskie uliczki, piękne kamienice, wspaniałe widoki na Adriatyk, no i te niezapomniane czerwone dachówki. Warto wejść na mury tylko po to, aby je zobaczyć. Widok Dubrownika z góry, to chyba jeden z najładniejszych widoków na świecie, a na pewno w Europie. I co z tego, że trzeba zapłacić aż 35 złotych! To jest jedno z tych miejsc, które nieważne ile by kosztowały, trzeba „zaliczyć”.
Trzeba się również w Dubrovniku zgubić i jest to trudne. Wystarczy wejść w jedną z mniejszych uliczek, które wyglądają jakby prowadziły do kogoś do domu. Czasem rzeczywiście prowadzą, a czasem można trafić na jakieś romantyczne, puste miejsce.
A o puste miejsce w Dubrowniku coraz gorzej. Masa turystów wylewa się na jego ulice i na mury niczym Adriatyk na plaże w trakcie przypływu. 10 lat temu już ich było sporo, teraz jest pewnie 10 razy więcej. I ceny też poszły w górę mniej więcej w takich proporcjach. Nie polecam więc Dubrovnika jako bazy noclegowej. Tu wystarczy się zatrzymać na 3 godzinki (bo około 3 godziny zajmie nam spacer po murach) i jechać dalej. Choć samochodem też drogo, bo za parking zapłaciliśmy ok.8 zł za godzinę! Masakra!
Mimo wszystko jadąc wzdłuż Magistrali Adriatyckiej nie wolno Dubrovnika omijać. A wręcz należy go odwiedzić nawet tamtędy nie jadąc. Do zobaczenia więc po raz czwarty!